Opublikowano Dodaj komentarz

Wszystkie małżeństwa w pewnym momencie dochodzą do ściany…

Jak ktoś kiedyś mądrze powiedział: „Błogosławione moje kryzysy”. Ciągle jednak próbujemy kryzysów uniknąć, ponieważ są to sytuacje niewygodne i mało bezpieczne. Nie chodzi, rzecz jasna, o to, by kryzysy prowokować i na siłę pchać się w kłopoty. Jak twierdzi David Schnarch sytuacje brzegowe są jednak w naturalny sposób wpisane w każdą wieloletnią relację, i nie musi chodzić wyłącznie o związek małżeński/partnerski, ale też np. o relację z dziećmi czy z rodzicami. Szukając w niej komfortu i bezpieczeństwa, odcinamy po kawałku te części samych siebie, które „zgrzytają” i grożą utratą stabilności tejże relacji. Wreszcie przychodzi moment, gdy dalsze wyzbywanie się własnego „ja” staje się nie do zniesienia. I wtedy właśnie – jak pisze Schnarch – wpadamy do „tygla” : nasza relacja albo nabierze nowego kształtu, albo zostanie zerwana.